Wydarzenie: Joanna Mucha (PO) i Jacek Bury (bezpartyjny) dołączyli do Ruchu Polski 2050 Szymona Hołowni
Okno transferowe w futbolowym kalendarzu trwa w najlepsze, a jego atmosfera udzieliła się chyba Szymonowi Hołowni, który postanowił przeprowadzić zimowe wzmocnienia swojego ruchu społeczno-politycznego. Gwiazdą okienka została posłanka Joanna Mucha z Platformy Obywatelskiej, nie po raz pierwszy w karierze zmieniając barwy polityczne (wcześniej reprezentowała Unię Wolności). Była minister sportu w rządzie Donalda Tuska przyznała, że jej członkostwo w PO nie miało już sensu, ze względu na brak możliwości realizacji swoich ambicji i planów. Padły oskarżenia o niedotrzymanie bliżej nieznanej opinii publicznej umowy, między posłanką a jej kolegami, w zamian za poparcie kandydatury Borysa Budki na stanowisko przewodniczącego partii. Mniejsza jednak o wewnątrzpartyjne rozgrywki w PO, posłanka wyjawiła swoje motywacje do zmiany barw politycznych, zrugała swoją byłą partię za postawę „totalnego opozycjonisty” i wiążące się z tym konsekwencje w postaci nieustannej negacji pisowskich rządów, zamiast przedstawiania własnej wizji społecznego ładu. Ruch Szymona Hołowni ma być dla niej tym, czym PO nie może się stać, a więc realną alternatywą wobec obecnej władzy.
Hołownia pozyskał w ten sposób posłankę, która przy okazji transferu zdemaskowała ważnego politycznego konkurenta i przedstawiła jego osobę, jako wybawcę, nie tylko dla znudzonych konfliktem PO-PIS wyborców, ale też innych polityków, chcących dołączyć do nowej politycznej inicjatywy. Tyle zysków, jak jednak w każdym politycznym posunięciu są też i straty. Hołownia buduje swój Ruch jako coś nowego i świeżego na scenie politycznej, obywatelskiego, czy wręcz apolitycznego. Trudno budować nowe struktury polityczne w oparciu o kogoś, kto był w przeszłości ministrem, a jego działania stały się pośmiewiskiem dla opinii publicznej. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Ruch Hołowni może stać się szalupą ratunkową dla obecnych i byłych polityków, którzy widzą w nim szansę na kontynuowanie swojej kariery i uzyskanie czegoś na miarę „nowego otwarcia”, mogącego przyciągnąć uwagę szerszego grona wyborców. Nowa jakość polityki, którą deklaruje Hołownia, wymagałaby zupełnie nowych twarzy, nie uwikłanych politycznie, a tymczasem wygląda to na ewakuację starych politycznych wyjadaczy do nieskompromitowanego otoczenia. Nasuwa się pytanie, czy to samo w sobie nie jest już pierwszą kompromitacją tej nowej politycznej siły.
Pytanie kolejne brzmi: po co Hołowni ktoś taki jak posłanka Mucha? Czy poważnie uważa, że jest to właściwa osoba do realizowania jego politycznych celów? Program Ruchu Hołowni to na razie nic konkretnego, czyli coś w czym posłanka Mucha na pewno doskonale się odnajdzie, ale czy rzeczywiście panu Hołowni o to właśnie chodzi? Czy chce mieć partię, składającą się z politycznych celebrytów, czy kompetentnych ekspertów, pracujących dla dobra ogółu. Na razie jego działania prowadzą do pierwszego wariantu i obawiam się, że jego Ruch będzie tylko zlepkiem modnych haseł, głoszonych przez karierowiczów dla zdobycia szerokiego społecznego poklasku. Przede wszystkim sondaże, ładne twarze i ujmujące, pełne emocji wystąpienia, oto nowoczesna polityka w wykonaniu pana Szymona. Jako społecznie odpowiedzialny publicysta, oczekiwałbym czegoś więcej, czegoś diametralnie innego.