Czy Polski Ład zapewni PiSowi trzecią kadencję?

Wydarzenie: PiS przedstawił swój nowy program „Polski Ład”

Podczas sobotniej konwencji programowej Zjednoczona Prawica przedstawiła swój nowy pomysł na Polskę. Pomysł ten nazywa się „Polskim Ładem”, nawiązując jednoznacznie do „Nowego Ładu” Franklina Delano Roosevelta, a więc programu, który w założeniu miał wyprowadzić Stany Zjednoczone z Wielkiego Kryzysu. Polski Ład pojawia się w sytuacji kryzysu związanego z pandemią Covid-19 i ma mieć podobne ambicje.

Program PiSu zawiera szereg propozycji dla kluczowych dziedzin życia, które są rzecz jasna zgodne z przyjętą przez rządzącą partię ideologią polityczną. PiS będzie w nim więc dbało o rodzinę, szczególnie tę wielodzietną (dopłaty do kredytów mieszkaniowych), rolników i obszary wiejskie (program rozwoju miejscowości popegeerowskich), emerytów, szczególnie tych najbiedniejszych (kwota wolna 30 tyś. obejmie 85% emerytów), a także pracowników etatowych o najniższych zarobkach (wyższa kwota wolna). Kluczowym elementem programu jest również ochrona zdrowia (7% PKB dla ochrony zdrowia) i pomoc dla ludzi młodych (gwarancje państwowe na kredyty mieszkaniowe, likwidacja umów śmieciowych). Szereg propozycji dotyczy jednak także przedsiębiorców (estoński CIT dla większej liczby firm) i wielkich inwestycji infrastrukturalnych (budowa dróg, mostów, portów, żłobków, przedszkoli).

Nawet bez wnikliwej analizy propozycji programowych można stwierdzić, że rząd sprawia wrażenie, jakoby dbał o interes wszystkich lub niemal wszystkich Polaków i dla każdego z nich miał jakąś miłą niespodziankę. Niezadowolenie mogą wykazywać najlepiej zarabiający, bo to oni poniosą część kosztów tych reform. PiS jednak zajmuje się tymi, którzy są w większości, a więc najmniej zarabiającymi. Wynika to bezpośrednio z ich politycznej ideologii, która zakłada solidarność społeczną, jak i z politycznej kalkulacji, obliczonej na utrzymanie władzy. Wszak, by wygrać wybory potrzeba jak najszerszego poparcia, należy trafić ze swoją ofertą do tych właśnie 90% wyborców, a nie wąskiej grupki 10%. Ma to również pewne uzasadnienie w konstrukcji społecznej, dbając o rozwój społeczeństwa, daje się ulgi tym, którzy są w przeważającej większości. Uznaje się wówczas przekonanie, że najbogatsi, będący w uprzywilejowanej pozycji wobec większości rodaków, poradzą sobie ze wzrostem obciążeń. Jest to trudne do zaakceptowania dla politycznych i społecznych elit, które natychmiast wręcz podniosły larum o to, jak to zwiększą im się obciążenia, jak bardzo na tym stracą, jacy to będą biedni i poszkodowani. Problem w tym, że ci ludzie nie mają kompletnie pojęcia, co to znaczy być biednym i z jakimi problemami to się wiąże. Brakuje im wyobraźni, empatii i przede wszystkim wiedzy, w jakim kraju żyją. Nie zdają sobie być może sprawy z tego, że 90% społeczeństwa zarabia poniżej 6 tysięcy złotych netto miesięcznie. Będąc w uprzywilejowanej grupce wybrańców nie dostrzegają problemów z jakimi zmaga się większość społeczeństwa.

Zaskakujące jest to, że lewicowi do niedawna politycy, dziennikarze, publicyści, nagle przestają być już lewicowi, gdy ktoś śmie zmienić system podatkowy na bardziej progresywny. Wystarczy nawet niewielka miesięczna kwota, o kilkaset złotych uszczuplająca ich domowy budżet, by uznać, że to grabież i zamach na ich dotychczasowe życie. Jest to hipokryzja szyta grubymi nićmi i kompletny brak zrozumienia polskich realiów.

Program PiSu zbliża Polskę do standardów europejskiego państwa dobrobytu, w którym bogatsi obywatele w większym stopniu niż biedniejsi partycypują w kosztach utrzymania państwa. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego i oburzanie się na wprowadzenie takich zasad jest zwyczajnie niepoważne. Państwo opiekuńcze jest standardowym modelem w całej Unii Europejskiej i Polska siłą rzeczy musi do tego standardu dążyć. Choćby po to, aby przyciągać nowych obywateli, a nie ich tracić. Ma to kluczowe znaczenie dla sytuacji demograficznej polskiego społeczeństwa, która jest jedną z najgorszych na świecie.

Model keynesowskiej gospodarki popytowej, który przyjął PiS, polega oczywiście na tym, że trzeba nieustannie dosypywać konsumentom pieniędzy, aby podtrzymać rozwój gospodarczy. Społeczeństwo w takim modelu do pewnego momentu się bogaci, po czym następuje stagnacja, jak w krajach zachodnich, które z trudem generują wzrost wskaźnika PKB i inflacji. Polska jest jeszcze daleko przed tą fazą i PiS doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Możliwości generowania popytu mamy pewnie na jakieś 20 lat i jeśli PiS będzie umiejętnie dosypywał do tego worka co jakiś czas, wówczas jego poparcie będzie na stabilnym poziomie. PiS dostrzegł, że paradygmat keynesowski zapewnia władzę i nie zrezygnuje z niego. Opozycja swoimi neoliberalnymi hasłami może co najwyżej się jeszcze bardziej skompromitować i ośmieszyć. Jedynie Lewica, z którą PiS ostatnio się zbratał, będzie uważana za poważną siłę polityczną. Program ten może więc zapewnić PiSowi trzecią kadencję rządów, co byłoby ewenementem w historii III RP.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!